Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

POZNAŃ - CBŚ chciało pozbyć się niewygodnego policjanta?

Łukasz Cieśla
Szefowie Eko-Energii zostali zatrzymani przez CBŚ, ale do dziś nie stanęli przed sądem
Szefowie Eko-Energii zostali zatrzymani przez CBŚ, ale do dziś nie stanęli przed sądem fot.policja
Poznański policjant Robert F., który zebrał informację o rzekomej współpracy CBŚ z mafią, krótko potem trafił do aresztu pod zarzutem korupcji. Pogrążyły go oskarżenia przestępcy Zbigniewa S. Ten z kolei swoje zeznania złożył podczas wizyty w CBŚ. Po przesłuchaniu w biurze został wypuszczony do domu, mimo że w tamtym okresie był poszukiwany przez policję. Niewykluczone, że pogrążając policjanta niewygodnego dla CBŚ, zyskał wolność.

Prokuratura wyjaśnia dziś sprawy, które przed laty odkrył Robert F. Ale marne to dla niego pocieszenie, bo jego kariera została złamana. Na 10 miesięcy trafił do aresztu i przez trzy lata, aż do prawomocnego uniewinnienia, był zawieszony w czynnościach służbowych. Teraz stara się o ponad 200 tysięcy odszkodowania za niesłuszny areszt i straty moralne.

Historia Roberta F. sięga roku 2004. Zanim został aresztowany pod zarzutami, które okazały się fałszywe, pracował w wydziale wywiadu kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Cieszył się bardzo dobrą opinią, bo pozyskiwał cenne dla policji informacje operacyjne. Od swoich informatorów dowiedział się o rzekomych przestępczych powiązaniach między CBŚ a firmą Eko-Energia. To poznańska spółka, której szefowie są podejrzewani o zarabianie kroci na oszustwach paliwowych. W zamian za bezkarność, mieli dawać łapówki policjantom z Poznania. Tak przynajmniej wynikało z ustaleń Roberta F. Jego notatka miała jednak później zaginąć.

Według innych informacji tego policjanta, CBŚ miało także celowo nieudolnie prowadzić postępowanie w sprawie mafii spirytusowej działającej w okolicach Koła, Turku i Wągrowca. Przestępcy kupowali w Polmosach zanieczyszczony alkohol, oczyszczali go i nielegalnie sprzedawali do sklepów i barów. Na jednym litrze zarabiali około 10 złotych. Straty Skarbu Państwa wyniosły ok. 60 mln złotych. Członkowie grupy wpadli w ręce CBŚ w 2002 roku. Trafili do aresztu, ale szybko z niego wyszli. To rzekomo wtedy mieli zacząć się opłacać funkcjonariuszom CBŚ, aby ci przeciągali sprawę. Robert F. oraz inni policjanci KWP w Poznaniu dokonali potem nalotu na nielegalną rozlewnię alkoholu we wsi Budki Stare we wschodniej Wielkopolsce. Ponoć bardzo nie spodobało się to CBŚ.

Z ramienia CBŚ sprawą spirytusową zajmował się funkcjonariusz Tomasz G. Nie ma dowodów, by przyjmował łapówki od mafii. Ale Tomasz G. miał inne kłopoty, które zmusiły go do zdjęcia munduru. Prokuratura postawiła mu bowiem zarzuty. Dotyczyły żądania od jednego z poznańskich biznesmenów zapłaty 180 tysięcy złotych. W zamian za to miał odstąpić od przeszukania w jego firmie. Biznesmen Marek P. nie uległ szantażowi i o wszystkim powiedział ABW. Tomasz G. został potem skazany na więzienie.

Robert F., o rzekomych powiązaniach mafii spirytusowej z pracownikami biura, informował swoich przełożonych. Sprawa przekrętów na alkoholu, która początkowo była umorzona, nabrała rozpędu i została zakończona aktem oskarżenia.

Pod latarnią najciemniej
Kolejne ustalenia tego policjanta dotyczyły rzekomego ochraniania przez ludzi z CBŚ agencji towarzyskiej "Kinga". Działała w Poznaniu przy ulicy Kochanowskiego, czyli po sąsiedzku z budynkami policji. Z usług agencji mieli korzystać funkcjonariusze CBŚ. To ponoć dlatego agencja działała w najlepsze przez wiele miesięcy, zanim została rozbita przez policję. W sprawie agencji poznańska Prokuratura Okręgowa skierowała do sądu akt oskarżenia. Nie objęła nim jednak żadnego funkcjonariusza CBŚ, lecz dwóch niższych rangą policjantów. W agencji, po godzinach, pracowali jako ochroniarze. Dotarliśmy do policjantki, która wyjaśniała sprawę agencji. Nie chciała odpowiedzieć na pytanie, czy z usług prostytutek korzystali pracownicy CBŚ.

Przestępca świadkiem
Robert F. o swoich ustaleniach na temat agencji poinformował Biuro Spraw Wewnętrznych w Warszawie. Do wizyty w stolicy doszło wiosną 2004 roku. Kilka miesięcy później, w grudniu, Robert F. usłyszał zarzut przyjmowania łapówek. Zatrzymali go funkcjonariusze CBŚ, a człowiekiem, który pogrążył policjanta, był przestępca, którego miesiąc wcześniej przesłuchiwało CBŚ. Chodzi o Zbigniewa S. Na życie zarabiał dzięki wystawianiu fikcyjnych faktur i oszustwom.

Prokurator, znający szczegóły śledztwa przeciwko policjantowi, twierdzi, że CBŚ wykorzystało Zbigniewa S. do zemsty na Robercie F. - Dla mnie sprawa Roberta F. od początku była dmuchana - mówi prokurator z poznańskiej Prokuratury Okręgowej. - Mieliśmy podejrzenie, że Zbigniew S. stał się narzędziem w rękach CBŚ, które chciało zemścić się na policjancie. Bo on bardzo dużo wiedział o rzekomych aferach z udziałem pracowników biura - dodaje.

Mimo tych podejrzeń i kiepskich dowodów, poznańska prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o aresztowanie policjanta. Co zastanawiające, sąd przychylił się do niego.

Naczelnikiem CBŚ w tamtym okresie był Jerzy Jakubowski. Początkowo powiedział nam, że o Robercie F. nie będzie rozmawiał. Po chwili zgodził się jednak na spotkanie, podczas którego odpowiedział na nasze pytania. Stwierdził, że ustalenia Roberta F. na temat CBŚ były nieprawdziwe. Jakubowski zapewniał też, że biuro nie rozpracowywało Roberta F. ani nie szukało okazji do zemsty za jego działania.

Przekonywał, że wszelkie ruchy wobec Roberta F. inicjowała poznańska Prokuratura Okręgowa. I tam właśnie, w grudniu 2004 roku, po raz pierwszy swoje zeznania miał złożyć Zbigniew S. Według wersji Jakubowskiego, CBŚ zatrzymało policjanta, bo tak poleciła prokuratura.

Z naszych informacji wyłania się jednak inny scenariusz dotyczący zatrzymania Roberta F. Co prawda Zbigniew S. został przesłuchany w prokuraturze kilkadziesiąt godzin przed zatrzymaniem policjanta, ale zanim do tego doszło, gościł w CBŚ.

Policja szuka, CBŚ wypuszcza?
Dotarliśmy do dokumentu, z którego wynika, że 28 października 2004 roku Zbigniew S. został zatrzymany przez CBŚ w mieszkaniu swojej kochanki. I mimo że w tamtym czasie był już poszukiwany przez policję i podał podczas zatrzymania fałszywe nazwisko, to szybko został zwolniony przez CBŚ do domu. Nasz informator z policji dodaje, że S. nie usłyszał wtedy żadnych zarzutów. Stało się to dopiero po ponad miesiącu.

Z dokumentu, do którego dotarliśmy, jednoznacznie wynika też, że S. podczas wizyty w CBŚ powiedział jednemu z funkcjonariuszy, iż Robert F. przyjmował łapówki. Notatka zawierająca rewelacje Zbigniewa S. trafiła do Jerzego Jakubowskiego. Czy to oznacza, że już wtedy, czyli ponad miesiąc przed zatrzymaniem policjanta, CBŚ kręciło na niego bicz przy pomocy Zbigniewa S.? Jerzy Jakubowski zaprzeczył, by CBŚ inspirowało Zbigniewa S. do złożenia zeznań pogrążających policjanta.

Były naczelnik potwierdził za to nasze informacje, że w grudniu 2004 r. interweniował u ówczesnego prokuratora apelacyjnego Mieczysława Tabora. Bo, jak powiedział, chciał wyjaśnić zachowanie prokuratora Rocha Waszaka z poznańskiej Prokuratury Okręgowej, który prowadził czynności w sprawie Roberta F. Według słów Jakubowskiego, Waszak "nienawidził CBŚ". I ponoć bardziej był zainteresowany zbieraniem informacji o działaniach CBŚ niż sprawą zarzutów wobec F. Ze słów naczelnika wynika też, że Robert F. zaczął źle mówić o CBŚ, bo liczył na łagodne potraktowanie przez prokuratora.

Czy tak było w rzeczywistości? Trudno przyjąć, że Robert F. wymyślał w prokuraturze historie na temat CBŚ. Informacje, o rzekomych przestępstwach funkcjonariuszy biura przekazywał bowiem przełożonym kilka miesięcy przed zatrzymaniem.

Roch Waszak nie chciał komentować zarzutów Jakubowskiego. Wiadomo że prokurator nie dokończył sprawy Roberta F. Bardzo szybko mu ją zabrano. Po interwencji Jakubowskiego w poznańskiej apelacji, aby uniknąć jakichkolwiek zarzutów o stronniczość, akta na przełomie roku 2004 i 2005 przekazano do powstałej właśnie Prokuratury Apelacyjnej w Szczecinie. Ona nie miała wątpliwości co do winy Roberta F. i skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia. Oparła go na zeznaniach Zbigniewa S. i jego kochanki.

Co ciekawe, Zbigniew S. zawiadomił prokuraturę o dwóch zupełnie innych sprawach korupcyjnych. Ale w tych sprawach śledczy ze Szczecina nie dali mu wiary. Poznański sąd, do którego trafił akt oskarżenia przeciwko Robertowi F., w 2007 roku prawomocnie uniewinnił policjanta.

Wątkami wykrytymi przed kilkoma laty przez Roberta F. zainteresowała się Prokuratura Apelacyjna w Łodzi. W zeszłym roku akta przekazano jednak do Katowic. Powodem był fakt, iż w śledztwie podejrzanym stał się wysoki rangą policjant z Łodzi.

- Rzeczywiście, badaliśmy wątki dotyczące poznańskiego CBŚ. Nie mogę jednak za wiele powiedzieć o sprawie, bo już jej nie prowadzimy. Przekazaliśmy ją do Katowic - tłumaczy Jarosław Szubert, rzecznik łódzkiej apelacji.

Śledczy ze Śląska są jeszcze mniej rozmowni. Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, początkowo twierdził, że śledztwo dotyczy tylko policjanta z Łodzi. Gdy powiedzieliśmy, że wiemy, jakie wątki przekazano z tamtejszej prokuratury, przyznał, że część materiałów jest tajna i nie może mówić, czego dotyczą.

Jerzy Jakubowski w poniedziałek udzielił nam obszernego wywiadu. Odniósł się do wszystkich poruszonych przez nas wątków. Gdy w środę poprosiliśmy go o autoryzację wypowiedzi, szybko przerwał rozmowę. Poczuł się urażony stwierdzeniem, że prokuratura w Katowicach prowadzi postępowanie w sprawie CBŚ. Jakubowski powiedział, że nie ma takiego śledztwa, a on sam był przesłuchiwany w Łodzi jako świadek, ale trzy lata temu. Zrezygnował z autoryzacji. Stwierdził, że nie chce uatrakcyjniać swoim nazwiskiem "tezy" autora artykułu i rozłączył się.

Dziwne umorzenie Eko-Energii
Afera Eko-Energii do tej pory nie doczekała się finału w sądzie.
Głośne śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim. Podejrzanym zabezpieczono w przeszłości między innymi jacht, samolot i rachunki bankowe. Po widowiskowych zatrzymaniach szefów Eko-Energii, do których doszło kilka lat temu, śledztwo kilka miesięcy temu nieoczekiwanie umorzono. Sprawie przyjrzał się Prokurator Generalny. Uznał, iż umorzenie było przedwczesne. Postępowaniem śledczych z Ostrowa Wlkp. zajmuje się teraz rzecznik dyscyplinarny. Akta sprawy, w celu jej dalszego prowadzenia, przekazano zaś do Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu. W sprawie występuje 18 podejrzanych, którym zarzuca się między innymi pomocnictwo w oszukańczej sprzedaży oleju opałowego jako napędowego. Straty miały wynieść kilkanaście milionów złotych. Prokuratura prowadzi czynności wspólnie z CBŚ.

Były policjant pomagał mafii?
W jutrzejszej "Polsce Głosie Wielkopolskim" napiszemy o byłym policjancie, który miał chronić przestępców paliwowych. Przed poznańskim sądem toczy się właśnie proces Przemysława A. Prokuratura z Łodzi zarzuciła mu, że powoływał się na wpływy w CBŚ i informował podejrzanych o terminach zatrzymań przez biuro. W zamian za te informacje, miał brać łapówki. Były policjant nie przyznaje się do winy.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto