Dają im dom, gdy życie na zakręcie

Wszystko zaczęło się w 1999 roku: -Nasi czterej synowie byli już dorośli. Okazało się, że mam coraz więcej czasu, wtedy akurat nie pracowałam – wspomina pani Mirosława. –Odkąd pamiętam chciałam mieć dużą rodzinę. Po rozmowach z moim mężem postanowiliśmy zostać rodziną zastępczą dla choćby jednego dziecka. Trafiliśmy więc na szkolenie do Poznania. Dyrektor jednego z tamtejszych Ośrodków Adopcyjno-Opiekuńczych namówiła nas, żebyśmy zdecydowali się na inną formę pomocy. Zostaliśmy więc zawodową rodziną zastępczą pełniącą rolę pogotowia opiekuńczego. Prowadzimy je we współpracy z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Nowym Tomyślu– opisuje.
Dzieci trafiające do domu państwa Kluj przebywają w nim do czasu uregulowania się ich sytuacji prawnej. Państwo Kluj muszą być dostępni 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Muszą też uprzedzać PCPR o wszystkich dłuższych wyjazdach. Zdarza się, że w środku nocy odbierają telefon, że za kilkadziesiąt minut do ich domu policja przywiezie dziecko lub nawet kilkoro dzieci. Najczęściej są to dzieci z tak zwanych rodzin trudnych, choć nie zawsze z patologicznych: -Podejmując się tego zadania, na początku bardzo się bałam właśnie zjawiska patologii i wszystkich tych sytuacji, które się z tym wiążą. Ale po latach doświadczeń po prostu nie ma to dla mnie znaczenia. Trafiają do nas dzieci z rodzin niewydolnych wychowawczo, z rodzin w których zdarzają się przypadki losowe, takie jak śmierć rodziców lub czasami po prostu odrzucone przez biologicznych rodziców. Mieszkają u nas dopóki sąd nie zdecyduje o ich dalszym losie - tłumaczy.

Więcej na ten temat w tygodniku Dzień Nowotomysko-Grodziski, 31 stycznia