Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kobieca wyprawa na Spitsbergen

AWY
Archiwum K. Siekierzyńska: - Uczestniczki wyprawy w Górach Stołowych. Katarzyna pierwsza z prawej
Katarzyna Siekierzyńska, pochodząca spod Nowego Tomyśla wyruszy w Pierwszą Polską Kobiecą Zimową Ekspedycję na Newtontoppen - najwyższy szczyt Spitsbergenu.

-Pewnie zdaniem wielu nie powinnam tego robić. Pewnie wielu powie, że moim obowiązkiem jest być przy mężu i dzieciach. Tym wszystkim, którzy odmawiają mi realizacji marzeń mówię: nie, tak być nie musi, to można pogodzić – słyszę od Katarzyny Siekierzyńskiej z Poznania, która wyruszy 15 marca w Pierwszą Polską Kobiecą Zimowa Ekspedycję na Newtontoppen - najwyższy szczyt Spitsbergenu.

Ma prawie 40 lat. Pochodzi z Jastrzębska Starego koło Nowego Tomyśla. Obecnie mieszka w Poznaniu. Jest ekonomistką, prowadzi biuro rachunkowe. Od 2003 roku szczęśliwa żona. Matka 8-letniej Karolinki i 6,5-letniej Zosi. Pełna stabilizacja. Pewna praca, poukładane życie, sprawdzeni przyjaciele, duże grono znajomych. Czy można chcieć czegoś więcej? Okazuje się, że tak. Katarzyna biega, uwielbia wypady w polskie góry, podróże w odległe zakątki świata. W 2010 roku zdobyła Kilimanjaro (5985 m n.p.m), rok później Gran Paradiso (4061 m n.p.m) i Mont Blanc (4810 m n.p.m). Startuje w maratonach, półmaratonach, biegach na 15 i 10 kilometrów, za każdym razem w koszulce Drużyny Szpiku. Jak mówi, zawsze gnało ją w nieznane. Za czasów panieńskich jeździła motocyklem, chodziła po górach w Polsce, Czechach, Słowacji. W podróż poślubną z mężem Radkiem też wybrała się z plecakiem w Bieszczady. Potem, jak się śmieje była mała „przerwa” na dzieci, a kiedy już dziewczynki trochę podrosły, na wędrówki zaczęły chodzić razem z rodzicami. Z tyłu głowy Kasia miała jednak wciąż swoje „wielkie” pragnienia - zdobycia naprawdę „wielkich” szczytów. I zaczęła je spełniać właśnie wtedy gdy została żoną i matką.

- Rodzina, a szczególnie dzieci wywracają życie do góry nogami. Nagle człowiek nie ma już tyle swobody, musi się podporządkować. Rodzina to jednak nie więzienie i można sobie wszystko tak poukładać, żeby móc coś zrobić dla siebie. Paradoksalnie to właśnie dopiero wtedy, gdy wyszłam za mąż, doczekałam się dzieci poczułam, że mogę wszystko. Rodzina dała mi siłę, bezpieczeństwo. Ta świadomość chyba dodała mi odwagi, by sięgnąć po coś, co wcześniej chodziło mi po głowie, ale czego nie miałam możliwości dokonać – opowiada Katarzyna wspominając, jak to przed maturą miała już opłacony kurs wspinaczkowy, na który nie pojechała, bo zabrakło jej pieniędzy na buty.

Poznanianka nie ukrywa, że ku realizacji marzeń pchnął ją też osobisty dramat. Nagle straciła matkę. Po jej śmierci odczuwała ogromną pustkę, by nie zwariować od natłoku myśli szukała ucieczki, szukała celu.

- Wysiłek fizyczny towarzyszący sportom, a potem przygotowaniom do wypraw pozwalał mi choć na chwilę zapomnieć i uporać się z bólem. Było też poczucie upływającego czasu. Nie chciałam myśleć, że wszystko już za mną. Wolę myśleć, że jeszcze mogę jak wtedy gdy byłam nastolatką marzyć o tym, że zrobię to COŚ, coś dużego. Dla mnie szczególnie ta wyprawa, ze względu na jej ekstremalny charakter, to właśnie taki manifest, że wciąż mogę wszystko, że teraz jest właśnie ten odpowiedni moment – opowiada pełna emocji. - Myślę sobie, że obecnie jest mi nawet łatwiej, bo mam już w sobie dojrzałość, życiowe doświadczenie. Poza tym żyję w fajnym związku. Radek też jest człowiekiem pełnym pasji. Pracuje jako informatyk, ale podobnie jak ja, gdy już oderwie się od komputera, szuka czegoś innego. Kocha fotografować, uwielbia wypady do Rumunii. Rozumie, że potrzebuję oderwać się od codzienności tak jak on. A moje córki... Mają mnie na co dzień, jestem ich mamą i zawsze będę obok. Poza tym prowadzimy bardzo aktywny tryb życia. Staramy się je zarazić ciekawością świata. Z zapartym tchem zawsze po naszych powrotach z różnych wyjazdów oglądają zdjęcia. Dzięki wspólnym wypadom uczą się również zachowań na szlaku, ochrony środowiska, poznają mnóstwo ciekawych miejsc i ludzi. Mam nadzieję, że kiedy dorosną też będą kobietami żyjącymi z pasją jak ja - stwierdza.

Radek w 100 procentach podpisuje się pod tym, co mówi jego żona: - Popieram Kasię w jej planach. Każde z nas ma swoje zainteresowania. Ja fotografię przyrody, Kasia dalekie podróże. Wspólną pasją są górskie wędrówki i tu często łączymy siły i jedziemy całą rodzinką w Karkonosze, Góry Stołowe czy w Bieszczady. Ale są takie wyjazdy, gdzie nie możemy jeszcze zabierać dzieci, a nie chcemy czekać z ich realizacją aż wydorośleją. I wtedy ja wyruszam na fotograficzne łowy, na przykład do mojej ulubionej Rumunii, a Kasia opiekuje się dziećmi. A potem zamiana - Kasia jedzie do Afryki lub na Spitzbergen, a dziećmi zajmuję się ja. Daje się to jakoś pogodzić i wszyscy są zadowoleni - słyszę.
 

Spitsbergen to największa wyspa archipelagu Svalbard, który jest częścią norweskiej prowincji w Arktyce. 60 procent tego obszaru pokrywa lodowiec. Najwyższy szczyt Spitsbergen – Newtontoppen ma 1713 m n.p.m. Pierwsza, polska męska ekspedycja na Newtontoppen miała miejsce w 1997 roku. Polek jeszcze tam nie było. Wyprawa, na którą Katarzyna Siekierzyńska wyruszy wraz z Agnieszką Siejką z Torunia i Ewą Grewling z Kcyni, która obecnie mieszka w Poznaniu będzie pierwszą. Potrwa około miesiąca. Dziewczyny rozpoczną swoją przygodę 15 marca. Najpierw wylądują w Longyearbyen.

- Można tam dolecieć bezpośrednio z Polski. Jest tam całkiem dobra baza hotelowa i campingi. Jest to rejon atrakcyjny turystycznie, nie tylko dla wypraw sportowych – podkreśla Kasia.

Tam przez około tydzień potrwają ostatnie przygotowania do zdobycia szczytu: pakowanie ekwipunku na sanie. Cały sprzęt dla jednej osoby to ciężar około 40-50 kilogramów.

- Musimy z sobą zabrać żywność, namioty, ubrania, benzynę, broń – wylicza.

Dziennie
uczestniczki ekspedycji czeka maksymalnie 10-15 kilometrów na nartach. W sumie będą miały do pokonania blisko 300 kilometrów w bardzo trudnym, lodowcowym terenie. Ich życie na miesiąc zmieni się diametralnie. Wyprawa jest ekstremalna ze względu na panujące tam warunki atmosferyczne: mróz, temperaturę odczuwalną nawet do -35 stopni potęgowaną przez wiatry sięgające do 100km/h, arktyczny klimat. Trzeba mieć także świadomość, że na drodze stanąć dziewczynom może niedźwiedź polarny. Dlatego też uczestniczki eskapady musiały otrzymać od gubernatora Svalbardu pozwolenie na broń, pozwolenie na wyprawę i poza intensywnymi treningami, szkoleniem na Winter Camp w Gorcach i polarnym w Karkonoszach, przygotowaniu z teorii zachowań i nawigacji, konieczne było zdobycie przez nie szlifów strzeleckich.

- Brałam już udział w kilku wyprawach, ale ta ze względu na rodzaj terenu jest z pewnością największym wyzwaniem, przed którym stanę – dodaje Kasia. - Zmierzymy się z własnymi ograniczeniami, fizjologią. Tu nie będzie łazienki, wygodnego hotelu, restauracji. Będziemy szły od biwaku do biwaku, będziemy same wytyczały szlak. Same rozbijemy namiot, będziemy czuwać przy obozowisku. Czeka nas mnóstwo wyrzeczeń, ale i wielka przygoda. Finał wyprawy przewidujemy na 10 kwietnia.

Kasia pytana o autorytety, osoby które podziwia za ich dokonania w alpinizmie odpowiada jednym tchem: - Z kobiet, które chodzą w góry wysokie i mają duże osiągnięcia podziwiam Annę Czerwińską . Jako druga osoba z Polski zdobyła Koronę Ziemi i jako pierwsza Polka. Fascynuje mnie też Kinga Baranowska, najmłodsza polską himalaistka. Jest niesamowita! A z mężczyzn - Piotra Pustelnika, himalaistę, zdobywcę Korony Himalajów, którego mam przyjemność znać osobiście i który jest dla mnie autorytetem - stwierdza.

Do wyprawy Kasia odlicza już dni. Coraz mniej czasu, a jeszcze tyle do zrobienia. Wciąż dziewczyny zabiegają o kolejnych sponsorów, którzy wesprą ich ekspedycję. A koszty są spore.

Na koniec pytam: Boisz się czegoś? Liczysz się z porażką?
- Oczywiście, że muszę wziąć taką opcję pod uwagę. Mam w sobie dużo siły, wytrwałości, ale jeśli poczuję, że to mnie jednak przerasta, że jest zbyt niebezpiecznie, zawrócę. Zawsze będę mogła spróbować jeszcze raz – mówi. - Mam rodzinę i to ona jest dla mnie najważniejsza. Jestem jednak optymistką. Każda z nas, Agnieszka, Ewa i ja mamy w sobie siłę, a suma naszych doświadczeń pomoże nam na wyprawie. Wierzę, że się uda, że spotkamy się po moim powrocie i opowiem ci o niesamowitych przeżyciach.

Nad Pierwszą Polską Kobiecą Zimowa Ekspedycję na Newtontoppen, na najwyższy szczyt Spitsbergen patronat objął "Głos Wielkopolski". Więcej informacji o wyprawie można znaleźć na stronie http://www.spitsbergen-polishfemaleexpedition.pl/ i na profilu wyprawy na Facebooku.

od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowytomysl.naszemiasto.pl Nasze Miasto