Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Krzyczałem, żeby go zatrzymali, bo potrącił dziecko. Nikt nie zareagował". Wstrząsająca relacja ojca potrąconego na pasach dziecka

Anna Borowiak
Anna Borowiak
Do potrącenia dziecka doszło na tym przejściu dla pieszych
Do potrącenia dziecka doszło na tym przejściu dla pieszych Google
Wstrząsająca relacja ojca potrąconego dziecka stawia pytanie, dlaczego nie reagujemy, kiedy ktoś prosi o pomoc? Jak mówi nam mężczyzna, choć do wypadku doszło w samym centrum miasta, w biały dzień, nikt nie zareagował, kiedy krzyczał, żeby zatrzymać kierowcę. Sprawca uciekł, wciąż jest poszukiwany przez policję.

W poniedziałek, 20 grudnia, około godziny 14:30, przy ulicy Chopina, w sąsiedztwie Urzędu Skarbowego, kobieta z dwóją dzieci przechodziła przez pasy. Tuż za nią szedł jej partner z najstarszym synem. W wózek z najmłodszym dzieckiem uderzył kierowca samochodu marki dacia duster. I uciekł. Zostawił ich samych. To cud, że nikomu nic się nie stało.

- Bez pomocy specjalisty nie uda nam się z tego wyjść, trauma jest ogromna. Moja partnerka jest w kiepskim stanie psychicznym, bardzo to przeżywa - mówi pan Łukasz, który nie wyobraża sobie, żeby po tym wszystkim, co spotkało jego rodzinę, kierowca uniknął kary.

To miał być dzień jak każdy inny. Wspólnie odebrali syna z przedszkola. Jak zawsze szli tą samą drogą, przechodzili przez pasy.

- Kierowca po lewej stronie zatrzymał się, żeby nas przepuścić. Już prawie schodziliśmy z pasów, a ten facet (kierowca dacii - przyp. red.) jechał tak, jakby nas nie widział, jakby tych pasów w ogóle nie było. Gdyby moja partnerka nie złapała w ostatniej chwili wózka, przejechałby po naszym dziecku - mówi wstrząśnięty ojciec.

Gdy tylko pan Łukasz zobaczył, że dzieci są całe, próbował dogonić kierowcę. Ten okazał się jednak szybszy.

- Ruch był spory, bo to przecież środek dnia. Nie jechał zbyt szybko, goniłem go aż do Netto. Niestety uciekł. Całą drogę krzyczałem, żeby ludzie go zatrzymali, bo potrącił dziecko. Nikt nie zareagował. Ludzie patrzyli na to wszystko i nikt nawet nie spróbował nam pomóc - mówi nasz rozmówca.

Pan Łukasz zapamiętał markę i początek rejestracji. Dacia Duster, tablice wskazujące, że auto zarejestrowane jest w Rudzie Śląskiej. Tyle. Jego partnerka jest pewna, że za kierownicą siedział mężczyzna, przypuszczalnie miał 40, może 50 lat.

- Widział mnie, wiedział, że go gonię. Ale w samochodzie czuł się bezpiecznie. Potrącił moje dziecko i po prostu uciekł. Nie pozwolę jednak na to, żeby nie odpowiedział za to, co zrobił. Cały świat przeleciał mi nagle przed oczami. Zawsze idziemy równo, obok siebie. Tym razem szliśmy jeden za drugim. Coś nad nami czuwało- mówi ojciec potrąconego dziecka.

I przyznaje, że stres, który od wczoraj towarzyszy całej rodzinie, jest ogromny.

- Najgorsza jest ta znieczulica, której wczoraj mogliśmy doświadczyć. Nikt nam nie pomógł, chociaż krzyczałem, żeby ludzie pomogli mi go zatrzymać...

O sprawie więcej pisaliśmy tutaj:


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grodzisk.naszemiasto.pl Nasze Miasto