Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miód od proboszcza Polskiego Świętowa

Krzysztof Strauchmann
Archiwum prywatne
- Zima będzie ciężka, co widać po zachowaniu i przygotowaniach pszczół. - ks. Szymon Suda.

Jak się mają pszczoły o tej porze roku?
Pszczoły są już przygotowane do zimy. Już od końca sierpnia są zakarmione syropem, siedzą w ulach i właściwie śpią. Stare pszczoły umierają, a młode się „wygryzają”.

Wygryzają?
Pszczela matka składa jajeczko, które pszczoły obkładają pszczelim mleczkiem, żeby mogła się z niego rozwijać larwa. Kolejna faza rozwoju to czerw niezasklepiony, taka biała larwa, którą nawet widać, bo dopiero kiedy dojrzewa, inne pszczoły zasklepiają ją w komórce. I tak dochodzi do fazy dorosłej pszczoły, gdy sama „wygryza” się, czyli przegryza przegrodę zamykającą jej komórkę. To się dzieje przez cały rok, ale pszczoły, które wygryzają się we wrześniu, są w stanie przezimować w ulu.

A podobno pszczoły żyją bardzo krótko?
Generalnie tylko 2 - 3 tygodnie, ale to nie dlatego, że ich organizmy stają się niewydolne, czy stare. Ich skrzydełka niszczą się, zużywają od ciągłego latania. W lecie przecież bez przerwy krążą między ulem a pożytkiem.

Daleko potrafią odlecieć od swojego ula?
Lecą za pożytkiem nawet do 5 kilometrów. Wracając z takiej odległości zjadają cały zebrany nektar. Przylatują do ula puste. To jest nieekonomiczne, dlatego pszczelarze wywożą pszczoły na pożytek, czyli pakują 30 - 40 uli na lawetę i zawożą na pole rzepaku, żeby miały kwiaty na miejscu. W Polskim Świętowie na szczęście mamy blisko do pól rzepaku. Blisko jest też piękna aleja akacjowa wzdłuż torów i rośnie bardzo dużo lip. Pszczoły mają wszystko pod ręką.

Ksiądz nauczył się pszczelarstwa już na parafii?
Nauczyłem się tego jeszcze w szkole średniej. Moim profesorem matematyki był Jerzy Bemben. Kiedyś poszedłem do niego na korepetycje, a on miał pasiekę i akurat pracował przy pszczołach. Pierwsze dwa zdania powiedział mi o matematyce, a potem zaczął opowiadać o pszczołach. Za tydzień przyszedłem do niego z wieścią, że sam kupiłem sobie ul z pszczołami. I tak został moim mentorem, nauczycielem. Doradzał mi, jak się pracuje przy pszczołach, a moja pasieka stopniowo zaczęła się rozrastać. Po kilku latach miałem ponad 30 rodzin, ale kiedy poszedłem do seminarium, nie miał się kto zająć pasieką. Zmarniała. Kiedy zostałem proboszczem w Polskim Świętowie, to założyłem nową. Kupiłem nowe ule, bo w starych mogą się utrzymywać choroby.

Skąd ksiądz pochodzi?
Pochodzę z parafii Polanowice, obecnie w diecezji kaliskiej, ale dawniej opolskiej. Chrzcił mnie ks. Sylwester Żmuda, który potem został przeniesiony na parafię do Polskiego Świętowa. Po wielu latach będąc w Seminarium Duchownym w Nysie przyjechałem go tu odwiedzić. On wtedy powiedział do mnie: Szymon, będziesz przy tym ołtarzu kiedyś odprawiał Msze. To było sześć lat przed moimi święceniami, potem minął mi też okres wikariatu i niespodziewanie ks. bp. Andrzej Czaja zaproponował mi pracę w Polskim Świętowie. Słowa mojego proboszcza okazały się prorocze.

Jak parafianie przyjęli księdza dodatkowe zajęcie?
Bardzo dobrze, bowiem wcześniejszy proboszcz w Polskim Świętowie ks. Stanisław Mazak też był pszczelarzem. Parafianie byli przyzwyczajeni do tego, że ksiądz trzyma pszczoły. Ks. Mazak był tu właściwie pierwszym powojennym proboszczem, od 1945 roku przez ponad 30 lat. W ciężkich powojennych czasach żył z miodu. Miał dużą pasiekę i dużo pisał i publikował o pszczołach. Jego ule stoją jako wzorcowe i zabytkowe w muzeum Dzierżonia w Kluczborku. W 2010 roku przyszedłem tu na parafię i nasłuchałem się anegdot o ks. Mazaku. Podobno czasem do kościoła wpadał ktoś krzycząc: Proszę księdza - rójka. A on na to do parafian: Módlcie się i biegł łapać pszczoły.

Miał ksiądz takie sytuacje?
Szanuję charakter Mszy św. Myślę sobie, że nawet jeśli pszczoły gdzieś wyleciały, to jak mają na mnie poczekać, to poczekają. Pszczela matka składa dziennie około 2 tys. jajeczek, więcej, niż sama waży. Kiedy w ulu robi się za ciasno, jest za dużo dwutlenku węgla, pszczoły zakładają tzw. miseczkę, czyli dużą komórkę, do której matka składa jajeczko na przyszłą matkę. Pszczoły robią z tego matecznik w kształcie dużych woskowych sopli, z którego po 21 dniach wygryza się matka. W ulu nie mogą być jednocześnie dwie matki, więc zazwyczaj ta starsza słysząc, jak młoda już wychodzi z matecznika zabiera z sobą część pszczół i wylatuje na poszukiwanie nowego miejsca. Zazwyczaj taki rój zawiesza się na jakieś gałęzi i pszczelarz musi to zebrać. Ja mam bardzo dobrych i wyrozumiałych sąsiadów. Dzwonią na parafię, że już wiszą gdzieś roje, a ja biorę rojnicę i biegnę po nie. Rojnica to zwykła skrzynka, ale może to być też karton czy worek, który podkłada się pod gałąź i strząsa do niego rój pszczół, razem z matką. A potem się je wysypuje przed nowy ul.

Robi to ksiądz dla satysfakcji?
To hobby, które przynosi dochód. Pozwala mi utrzymać pasiekę ze sprzedaży miodu. Trzeba przecież kupować nowe ule, pokarm dla pszczół na zimę. Poza tym gościom, którzy mnie odwiedzają, zawsze ofiaruję słoiczek miodu. Praca w pasiece to dla mnie odskocznia po ciężkim dniu. Czasem nawet gdy ktoś przyjdzie coś załatwić, widząc, że proboszcz pracuje w pasiece, to machnie ręką i pójdzie. Bo jak jest ul cały rozgrzebany, to nie da się go natychmiast poskładać.

Podobno środowisko pszczelarzy bardzo się zestarzało i brakuje wam młodych ludzi?
Na naszym terenie jest wielu młodych. Pasieka musi liczyć około 200 pszczelich rodzin, żeby dać dochód pozwalający na utrzymanie rodziny. Ja mam u siebie około 50 rodzin i widzę, że kosztuje to mnie bardzo dużo pracy. Samo przejrzenie wszystkich uli, licząc skromnie po pół godziny na jeden, zajmuje wiele dni.

A jaka będzie nadchodząca zima?
Doświadczeni pszczelarze mówią, że bardzo ciężka. Roje są bardzo mocne i zdrowe, czyli pszczoły same z siebie przygotowują się do przetrwania trudnej zimy. Bardzo dobrze przygotowały też ule. Od 6 lat nie widziałem tak zakitowanych szczelnie uli. Świat pszczeli jest dla mnie nieustannie zadziwiający. Kiedyś znaczyłem matkę pszczelą, którą się smaruje klejem na środkowym segmencie, a potem przykleja w tym miejscu specjalny znaczek. Za mocno ją ścisnąłem, ale słyszałem wcześniej, że pszczoły potrafią uratować swoją matkę. Otworzyłem ul i położyłem ją na ramkach. Pszczoły oblazły królową, ruszały jej nóżkami, próbowały ją ratować. I uratowały. Na drugi dzień widziałem, że już sama chodziła po ramkach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto