Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy ktoś wrzucił psa na lądowisko dla śmigłowców przy szpitalu? [ZDJĘCIA]

Jakub Czekała
Archiwum czytelnika/ŁAPA
W sobotę rano pogoda zaskoczyła nas wszystkich mrozem (utrzymującym się od kilku dni), ale i opadami śniegu. Sceneria wręcz typowo zimowa...

Na białym od śniegu placu lądowiska dla śmigłowców Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, pielęgniarki oddziału dziecięcego nowotomyskiego szpitala spostrzegły coś czarnego, przemieszczającego się po płycie. Szybko okazało się, że to pies, który nie może się wydostać.

Dalej sprawy potoczyły się szybko, bo po pierwsze pies raczej nie mógł sam dostać się na plac - teren jest szczelnie ogrodzony i zamknięty, a po drugie, nie mógł tam zostać, bo stwarzałby zagrożenie dla lądującego śmigłowca, ale i dla samego siebie. Co więcej, przy obecnych warunkach atmosferycznych - mrozi i śniegu - zwierze mogłoby paść z wycieńczenia - nie było bowiem wiadomo, jak długo pies przebywał w tym zamkniętym miejscu.

Pielęgniarki szybko powiadomiły o swoim odkryciu kolegów i koleżanki ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, którzy dysponują kluczami do lądowiska. Następnie, przez kolejne minuty rozpoczęto próby złapania psa. Zwierzak był nieufny, bał się i mimo zmęczenia uciekał. Dopiero kiełbasa jednej z pielęgniarek pomogła złapać psiaka. Ten trafił do jednego z pomieszczeń gospodarczych, gdzie został ogrzany i napojony.

Nasza rozmówczyni powiedziała nam, że zwierzak musiał zostać wrzucony na teren lądowiska, bo nie ma możliwości, by sam się tam dostał - teren jest ogrodzony i zamknięty.

Do psa wezwano Straż Miejską, jednak zgłaszający usłyszeli, że zgodnie z procedurą zwierzak... ma zostać wypuszczony.

Komendant nowotomyskich strażników Arkadiusz Wieczorek powiedział nam, że po rozmowie z pracownikiem podjął decyzję, by w tej sytuacji natychmiast zadzwonić do schroniska, z którym gmina ma podpisaną umowę, by pracownik przyjechał i zabrał psa.

Jak nam powiedział, gminne procedury działania w tego typu przypadkach wskazują, że zanim pies zostanie odłowiony przez strażników, musi się wałęsać bez opieki przez pięć dni, dopiero potem może zostać złapany i trafić do schroniska. Strażnik dodał, że wytyczne nie są dobre i w wielu przypadkach - jak choćby tym sobotnim - nieadekwatne do sytuacji, dlatego podjął decyzję o natychmiastowym telefonie do schroniska.

Zdjęcie psiaka pojawiło się również na Facebooku Stowarzyszenia Łapa, gdzie poszukiwany jest jego właściciel.

AKTUALIZACJA

Jak udało nam się dowiedzieć, strażnik miejski obszedł teren lądowiska dookoła i znalazł miejsca w ogłoszeniu, gdzie pies mógł sam się przedostać. Były tam także ślady łap.

Ponadto jak poinformował jeden z czytelników, kilka godzin przed znalezieniem, około 7.30 zwierzak błąkał się w okolicach przedszkola przy ulicy Nowej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowytomysl.naszemiasto.pl Nasze Miasto