Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Tomyśl. Rafał Górczyński w trzy miesiące przebiegł trzy ultramaratony

Julia Kasperczak
Julia Kasperczak
Rafał Górczyński - radny gminy Nowy Tomyśl, plecionkarz i... biegacz! Swoją przygodę z bieganiem rozpoczął 4 lata temu, a od 2 lat bierze udział w ultramaratonach. W ostatnim czasie, w ciągu trzech miesięcy przebiegł aż trzy ultramaratony!

Jak opowiada Rafał Górczyński - sezon w tym roku miał rozpocząć w styczniu w Górach Stołowych, a następnie w lutym miał wystartować w Rudawach Janowicki w maratonie na 46 km, niestety pandemia pokrzyżowała plany, a biegi zostały odwołane lub przeniesione.

- Plan na ten rok miałem dość ambitny, ponieważ chciałem przebiec BIEG RZEŹNIKA w Bieszczadach na 82 km oraz Bieg K.B.L na110 km w Lądku Zdroju

- mówi i zaznacza, że odwołane biegi miały być dla niego możliwością do treningu.

- Trenowałem regularnie w Przyłęku korzystając z tras SOLID MTB. Jeździłem też często w góry. Tam biegałem oraz chodziłem. Trenowałem ciężko, bo wiedziałem co mnie czeka

- zaznacza.

Trzy ultramaratony w trzy miesiące

W pierwszym ultramaratonie w 2021 roku, Rafał Górczyński wystartował na początku maja. Była to Sztafeta Górska solo na 75 km, która odbywała się w ramach Kudowskiego Festiwalu Biegowego. Start oraz meta znajdowały się w Kudowie Zdrój, a trasa przebiegała przez Góry Stołowe.

- Bieg był bardzo wymagający

- długie podejścia, kamieniste zbiegi oraz błoto. To wszystko dało mocno w kość. Biegliśmy przez Błędne Skały, Szczeliniec Wielki czy też Skalne Grzyby. Piękne teren wynagrodziły wysiłek. Po ponad 14 godzinach zameldowałem się w Kudowie. Po tym biegu miałem wątpliwości czy będę w stanie przebiec Bieg Rzeźnika, który miał odbyć się 3 tygodnie później - opowiada.

Mimo wątpliwości, trzy tygodnie później, a dokładniej 1 czerwca, Rafał Górczyński zjawił się na starcie biegu Rzeźnika, który odbywa się w Bieszczadach. Trasa liczyła 84 km, a zawody odbywały się w formie dwuosobowych zespołów.

- Moim partnerem był Sebastian Filipiak - ultramaratończyk z Lipy na Dolnym Śląsku. Całą trasę musieliśmy pokonać razem

- wyjaśnia. Dodaje jednak, że dzień przed biegiem nad Bieszczadami pojawiły się chmury i deszcz.

- Nie wróżyło to nic dobrego. Wystartowaliśmy o 3.00 z Cisnej. Mieliśmy do przebiegnięcia 2 pętle po około 42 km każda. Już po kilku kilometrach okazało się, że moje obawy były uzasadnione. Nie widziałem jeszcze takiego błota. Było tak klejące, że nie mogłem oderwać buta od podłoża, a w niektórych miejscach było go po kolana. Był to odcinek około 7 km, ale mocno mnie zmęczył. Następnie zaczęły się podejścia - ciężkie i strome. Podczas zbiegów było ślisko i niebezpiecznie. Pierwszą pętle zakończyliśmy po 7,5 godz. Druga pętla okazała się jeszcze bardziej wymagająca. Podejścia były strome i długie, a zbiegi kamieniste. Zmęczenie dawało o sobie znać. Tak biegliśmy powoli do mety w Cisnej. Zameldowaliśmy się tam po 18 godzinach, już po zmroku. Byliśmy potwornie zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi, ponieważ ukończyliśmy jeden z najtrudniejszych biegów w Polsce

- mówi.

Rafał Górczyński nie miał jednak zbyt dużo czasu na odpoczynek. Już po kilku dniach wrócił do treningów, aby przygotować się do - jak mówi - najważniejszego wyzwania w tym roku, czyli biegu na 110 km w Lądku Zdroju podczas Dolnośląskiego Festiwalu Biegowego. Start zawodów odbył się w Kudowie Zdrój, a meta znajdowała się w Lądku.

- Byłem trochę zestresowany przed tym biegiem, ponieważ było to moje pierwsze 100 km. Przerażała mnie też perspektywa biegu całą noc i praktycznie cały dzień

- wyjaśnia. Opowiada, że swój trzeci ultramaraton przebiegł 16 lipca, a start zawodów odbył się o godzinie 19.

- Trasa w pierwszej części prowadziła przez Góry Stołowe. Dla mnie były to znajome tereny ze Sztafety Solo. Wiedziałem, że na tym odcinku trzeba biec spokojnie, dodatkowo zaczęło się ściemniać. Rano, kiedy już zaczęło robić się jasno, biegłem przez Góry Bardzkie - bardzo lekkie góry. Jedynie Kłodzka Góra trochę mnie zmęczyła. Postanowiłem przyspieszyć - w ten sposób dosyć szybko znalazłem się w Górach Złotych. Tam już niewiele kilometrów zostało do mety. Na mecie w Lądku Zdroju zameldowałem się po 21 godzinach i 29 minutach, 4,5 godziny przed limitem czasowym. Bieg nie był tak ciężki jak myślałem - przebiegłem go spokojnie, bez żadnych kryzysów. Mój debiut na 100 km uważam za bardzo udany, więc za rok planuję przebiec SUPER TRAIL na 130 km

- mówi.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowytomysl.naszemiasto.pl Nasze Miasto