Wozy, jak skarbonki bez dna

Jednostki ochotnicze z Opalenicy i Kuślina są pierwszymi reagującymi ekipami w swoich gminach. Łącznie rocznie odpowiadają na ponad 150 wezwań. Chronią mienie i bezpieczeństwo mieszkańców nie tylko swoich gmin, ale i powiatu. Ponadto zabezpieczają autostradę A2.

Nie od dziś wiadomo, że sprzęt, którym dysponują nowy nie jest. W obu strażach wozy gaśnicze zbudowane są na podwoziach Jelcza. Auto z Opalenicy pochodzi z 1988r. - Wielokrotnie apelowaliśmy do władz o wsparcie w zakupie nowego wozu.

- Nasz jelcz jest już dotknięty czasem. Do wymiany są wszystkie opony, nie działa działko wodne, do naprawy jest zawieszenie i wdziera się rdza. Koszty napraw mogą przekroczyć 20 tys. a kolejne usterki i tak będą wyskakiwać - mówi naczelnik Mieczysław Konieczny.

Stare wozy to skarbonki bez dna. Wóz z Kuślina jest w jeszcze gorszym stanie. Auto z 1979r. wymaga kompleksowego remontu, m.in. przecieka w nim zbiornik na wodę. Jak powiedział nam zastępca naczelnika tej jednostki Jarosław Sibilski, wozu nie opłaca się naprawiać, bo koszt przekroczy znacznie wartość wozu.

Strażacy mówią wprost, że nie mogą wykluczyć sytuacji, że przez taki stan sprzętu kiedyś nie będą mogli pomóc potrzebującym na czas.

Jednostki liczą, że samorządy zakupią nowe wozy gaśnicze, szczególnie, że jak powiedział nam Ireneusz Witkowski - prezes powiatowego OSP RP, dofinansowanie ze związku sięga nawet 50 procent ceny zakupu.

Wójt Kuślina Jerzy Dziamski powiedział nam, że w 2014 roku auta na pewno nie kupi, bowiem gmina nie ma pieniędzy na taką inwestycje. - Są ważniejsze, np. drogi gminne - dodał.

Sekretarz gminy Opalenica Feliks Straburzyński stwierdził, że sprawę rozpatrzą radni podczas debaty budżetowej i to oni podejmą decyzję, czy zakup jest w tej chwili potrzebny.