Opalenica. Wkrótce akt oskarżenia w sprawie Kasy SKOK Stefczyka

Przypomnijmy. Z usług dwóch pań prowadzących w Opalenicy ten punkt korzystało wielu mieszkańców naszego terenu. Część pożyczkobiorców w pewnym momencie spłacania rat, postanowiła uregulować wszystkie pozostałe jeszcze należności jednorazowo - nie przelewem, a zanosząc tyle, ile muszą jeszcze oddać gotówką do punktu. Od tego zaczęły się problemy. Okazało się bowiem, że wpłacone w opalenickim punkcie pieniądze w przypadku wielu osób nigdy nie trafiły na konta SKOK-u. Mowa jest o około 60 poszkodowanych na kwotę prawdopodobnie nawet pół miliona złotych. Sprawa ujrzała światło dzienne wtedy, kiedy do pożyczkobiorców zaczęły przychodzić ponaglenia ze SKOK-u o spłatę kredytu. Kredytu, który te osoby - jak były święcie przekonane - już spłaciły.

Wybuchła afera, a tematem zajęły się organy ścigania. O oczekiwane od wielu miesięcy przez poszkodowanych postępy w sprawie, postanowiliśmy zapytać w nowotomyskiej Prokuraturze Rejonowej.

- Na ten moment mogę powiedzieć, że kończymy już zbierać materiał dowodowy w sprawie opalenickiego punktu SKOK-u. Przesłuchujemy jeszcze ostatnich świadków - opowiada nam prokurator Kamila Breś. - W kwietniu chcemy już rozpocząć postępowanie „in personam” (czyli przeciwko osobom - przyp. red.). Prokurator prowadzący sprawę w najbliższym czasie przeprowadzi dogłębną analizę zebranego materiału dowodowego, do którego oprócz zeznań pokrzywdzonych osób doszły również informacje z banków, o które wystąpiliśmy. W tej chwili jednak nic więcej nie mogę powiedzieć , ani o tym jakie zarzuty im komu mogą zostać przedstawione. Więcej informacji wkrótce - powiedziała nam nowotomyska prokurator.

Jak dodała dotychczas Prokuratura przesłuchała blisko 60 pokrzywdzonych w tej sprawie. Z przedstawicielką tych ostatnich w ubiegły czwartek spotkał się powiatowy rzecznik ochrony praw konsumentów Włodzimierz Hibner. Jak nam powiedział, pokrzywdzone w sprawie osoby czekają na dalszy rozwój wypadków.

- SKOK, który chciał mimo całej sytuacji wyegzekwować ponownie należności od pożyczkobiorców zawiesił swoje działania i czeka na to, co się wydarzy. (Informację potwierdził nam rzecznik prasowy Kasy SKOK Dawid Adamski - Czekamy na wyniki postępowania policyjnego i prokuratorskiego - dodał). Co warte jednak podkreślenia, osoba, która otrzymała niedawno z E-Sądu wyrok w sprawie przeprowadzony zaocznie, odwołała się od tej decyzji. Odwołanie było skuteczne, bowiem cała sprawa odbędzie się klasycznie raz jeszcze przed obliczem nowotomyskiej Temidy. Nie znam jeszcze jednak jej terminu. To pokazuje, że poszkodowani nie są na straconej pozycji - powiedział nam w rozmowie telefonicznej.

Ponadto rzecznik przeprowadził szereg innych działań w tej sprawie.

M.in. wniósł o przeprowadzenie kontroli w Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo - Kredytowej im. Franciszka Stefczyka z siedzibą w Gdyni do Komisji Nadzoru Finansowego oraz o odwołanie członków jej zarządu, z uwagi na możliwą skalę naruszeń przepisów prawa oraz stwarzania zagrożenia dla interesów członków tej kasy.

- W odpowiedzi na moje pismo KNF poinformowało, że przekazane przeze mnie informacje zostaną uwzględnione przy wykonywaniu działań w trybie nadzoru, w sposób i zakresie, jakim będzie to możliwe. Działania te objęte są tajemnicą zawodową, dlatego informacje o działaniach KNF nie będą mi przekazywane - mówi Włodzimierz Hibner.

Złożył też do organów ścigania zawiadomienie o możliwości wypełnienia znamion przestępstwa wyłudzenia pieniędzy przez Zarząd Kasy SKOK. Prokuratura najpierw wniosek odrzuciła, jednak po złożonym przez rzecznika zażaleniu, akta sprawy przesłała do grodziskiego sądu.